Kolejne wyróżnione zdjęcie we włoskim Iconic
To ogromnie miłe widzieć swoje prace we włoskich mediach poświęconych fotografii, szczególnie takich, które prezentują najwyższy poziom artystycznych wizji. Iconic zaszczycił mnie już kolejnym wyróżnieniem moich prac, tym razem była to magiczna sesja kobiecego aktu z piękną i pełną dziewczęcości Kariną.
Jak zwykle zdjęcia u mnie powstają tyle samo podczas fotografowania, ile podczas obróbki. Moje barwy, kolory, które są wynikami rozmyślań o obrazie, przeżycia, opowieści. Nigdy w życiu nie robię czegoś takiego, jak niektórzy fotografowie, że biorą koło kolorów i dopasowują według schematu aby uzyskać chwytliwy efekt na odbiorcy. Co jest barwami przeciwstawnymi, jaki kolor jest w triadzie, który do drugiego pasuje tak, żeby uzyskać tzw. „wow efekt”. Śmieszy mnie to, używanie koła kolorów do pracy malarskiej jest idiotyczne, tak samo, jak używanie słownika gramatycznego języka do pisania wierszy. Koło kolorów i ich zależności trzeba znać, ale chwalenie się jego wykorzystaniem by osiągnąć „wow” jest wg mnie otwartym przyznaniem się do ślepoty duszy i do mechanicznego postrzegania obrazu, czyli działania niczym sztuczna inteligencja – która ma wprogramowane zasady i według tego przetwarza świat. O całe tony lat świetlnych jest to odległe od misji, spełnianej przez dzieje przez poetów, malarzy wszelkich, którzy odchodzą zawsze zbyt prędko, niosąc duszę na ramieniu, których nigdy żadna sztuczna inteligencja nie podrobi. No chyba, że ktoś chce robić to samo co roboty, co Tomasz Pluszczyk ostatnio opisał analizując postępy sztucznej inteligencji w renderowaniu obrazów. No cóż, jak ktoś chce używać tanich chwytów do tworzenia poprawnych co najwyżej obrazów, to dlaczego nie, ja do takich osób nie należę 🙂
Zapraszam, zatrzymaj się ze mną i moją modelką, Kariną, w tym pięknym momencie kontemplacji dziewczęcego ciała i ludzikiego losu 🙂


A nawiązując do naszych rozmów w czasie sesji, gdy Karina opowiadała o Odessie i jej muzycznych tradycjach, tak mi się z tymi obrazami kojarzy nostalgiczna ta piosenka – i choć nie z Odessy, melodią i melancholią pasuje mi do tych zdjęć: